"Miarka za miarkę" w reż. Anny Augustynowicz z Teatru Powszechnego w Warszawie na XIII Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. Pisze Michał Lenarciński w Dzienniku Łódzkim.
Najprzyjemniejszy spektakl, jaki widziałem w ciągu ostatniego roku, to "Miarka za miarkę" [zdjęcie z próby]. Przedstawienie do Łodzi przywiózł Teatr Powszechny z Warszawy. Nie ma niczego nowego w usadowieniu widzów na scenie. Reżyser Anna Augustynowicz sprawia jednak, że aktorzy nie tyle z widzami są pomieszani, co połączeni. Tej "Miarki za miarkę" się nie ogląda, w niej się uczestniczy. Przestrzeń gry kojarzy się z telewizyjnym studiem, w jakim rozgrywa się modne talk-show. Są zatem bohaterowie, zaproszeni goście - powiedzmy - jacyś eksperci i my - widzowie. Na naszych oczach prowadzący inicjuje rodzaj prowokacji: oto główny bohater - Książę - pod pretekstem wyjazdu z kraju przekazuje na krótki czas władzę zaufanemu - Angelowi. Ten okazuje się być ukrytym pod maską dobroci nieczułym potworem - hipokrytą, przywołującym do życia uśpione prawo, wedle którego na śmierć skazać trzeba poddanego, który dopuścił się przedmałżeńskiego