Brzozie udało się wyciągnąć z tekstu Szekspira to, co sam autor ukrył chyba najgłębiej. Pod osłoną zabawnych perypetii i komicznych sytuacji kryje się przecież pytanie o ludzką tożsamość - o "Komedii omyłek" w reż. Zbigniewa Brzozy w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku pisze Anna Bielecka z Nowej Siły Krytycznej.
Dzisiejszy Szekspir koniecznie musi być współczesny. I nie jest to bynajmniej sprawka wiekopomnego już dzieła Jana Kotta, lecz zwyczajnych teatralnych tendencji, spopularyzowanych pewnie bardziej przez media niż świadome i konieczne zabiegi inscenizacyjne. Szekspirowska "Komedia omyłek" zrealizowana przez Zbigniewa Brzozę w mariaż z rzeczywistością wchodzi niechętnie. Jej uniwersalność kryje się raczej w ponadczasowości zwykłych spraw i bezustannej plątaninie utajonych ról i póz, które każdego dnia przywdziewamy na siebie, starając się ukryć prawdziwe oblicze. Sygnały tych starych jak świat prawd wysyła jednak reżyser niezbyt jawnie, odsłaniając jak na złotej tacy wachlarz konstrukcyjnych zabiegów, lecz przez subtelne mrugnięcia okiem w stronę widza, delikatne zaczepki i pozornie niewinne gesty, w cieniu których kryje się niebanalna maska nowej jakości i teatralnej estetyki. "Komedia omyłek" w wydaniu Zbigniewa Brzozy przywdziewa na siebie kr