- Najważniejsze w tym wszystkim jest dla mnie to, skąd i dlaczego rodzi się bunt i u Kaśki, i u Petruchia, dlaczego oni lgną do siebie jako te dwie niepokorne dusze, które nie chcą sprostać oczekiwaniom w sposób banalny i jednowymiarowy - z Anną Gryszkówną, reżyserką spektaklu "Poskromienie złośnicy", rozmawiały Weronika Siemek i Angelika Węgrzyn w Kulisach Solskiego.
Weronika Siemek i Angelika Węgrzyn: Dyrektor artystyczny tarnowskiego teatru, pan Marcin Hycnar, zapowiedział ten sezon teatralny pod hasłem "Kobiety o kobietach". "Poskromienie złośnicy" jest spektaklem inauguracyjnym. Co w takim razie Pani, jako reżyserka, ale także jako kobieta, chce przekazać współczesnemu widzowi, wystawiając tę sztukę? Anna Gryszkówna: Zawsze historie, które jako reżyser biorę na warsztat, o których chcę opowiadać, które mnie intrygują, są poniekąd historiami troszeczkę o mnie, gdzieś musi być zawsze nutka osobistego sentymentu, ciekawości, biografii, jakiegoś elementu z życia. "Poskromienie złośnicy" jest właśnie taką historią. Wydaje mi się, że w ogóle kobiety mogą w postaci Katarzyny, naszej głównej bohaterki, znaleźć cień swojej osobowości, znaleźć coś, co towarzyszy każdej z nich, czyli nutę dzikości, jakiegoś buntu, nieujarzmienia, ciekawości świata, wiary, że wszystko jest możliwe, pewnej niepokorno