NIE trafiły na scenę warszawskiego Teatru Współczesnego - zarezerwowane dlań na prapremiery - ani "Testarium", ani "Drugie danie" Mrożka. Dlatego zapewne o wartości wystawianego tam na otwarcie obecnego sezonu "Szczęśliwego wydarzenia" mówi się wyłącznie z perspektywy sukcesu "Tanga". Wbrew nadziejom wielu, sukces ten nie został powtórzony. Rzecz wydaje się prosta; już w lekturze widać, iż nie są to utwory równej rangi. Czy fakt, iż na scenie różnica ta zdaje się pogłębiać wynika jedynie z jakiegoś autorskiego błędu, czy także, a może przede wszystkim, (choć ta myśl wydaje się bluźniercza), z winy teatru? Mrożek-dramatopisarz zajmował dotąd w naszym burzliwym życiu dookoła-teatralnym miejsce szczególne. Był jedynym chyba literatem, piszącym dla sceny, nie zainteresowanym, przynajmniej bezpośrednio, w sporach toczonych bezpardonowo między ludźmi teatru a ludźmi pióra. Nie dotyczyły go przecież wyrzekania dyrektorów, reżyserów, kryt
Tytuł oryginalny
Szczęśliwe wydarzenie?
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 48