Jest w tej sztuce na początku coś z atmosfery Szaniawskiego: niedostępne odludzie, gdzieś w górach, niedaleko granicy, w zimie zasypane śniegiem i odcięte od świata; jakieś fantastyczne, owocodajne drzewo, które swym ogromem przysłania dom i odbiera mu słońce; mieszkańcy tego domu - na wpół sparaliżowany matematyk Albert, pracujący nad wielkim dziełem naukowym, jego gospodarujący brat Jan, młodziutka wychowanica Anna i przybłęda, obieżyświat - filozof Stephard, który czuje w sobie posłannictwo uszczęśliwienia świata i postanawia ściąć drzewo, żeby było słońce dla chorego matematyka. Wśród tych ludzi i w tej scenerii ma się rozegrać dramat. Tak zaczyna się "Drzewo" Jaroslava Langera. Ten sympatyczny pisarz czeski związany jest rozlicznymi więzami z Polską, wielce się dla nas zasłużył przekładając około 30 polskich sztuk teatralnych. Nic dziwnego więc, że w Polsce odbywa się światowa prapremiera jego sztuki. "D
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 100