"Fale" w reż. Agnieszki Błońskiej Teatru Ochoty w Warszawie. Pisze Aleksandra Żelazińska w portalu Feminoteki.
Dzieciństwo, dojrzewanie, pełnia dojrzałości, dorosłość, starość. Nie potrzeba naszej zgody, żeby realizować ten schemat - jesteśmy w niego wciągnięci bezwolnie. Dopasowanie do obowiązujących norm ma swoje zalety, kusi. Wydaje się, że to niewielka cena za bezpieczną przewidywalność, jasny podział ról i powszechną akceptację. Czy na pewno? Bohaterowie Błońskiej na bliźniaczość dni i powielanie schematu zgodzić się nie chcą i nie potrafią. Dźwięk uderzania fal o brzeg dochodzi do publiczności już we foyer. Na scenie panuje półmrok. Jest ascetycznie - scenografię tworzą trzy konstrukcje (stoły-tablice) i kilka dużych ekranów. Bohaterowie - Jinny, Rhoda, Susan, Neville, Louis i Bernard - wyłaniają się kolejno, stają w półokręgu. Na ekranach wyświetlają się podobizny ich twarzy (te z czasem szarzeją, zmieniają się, zawierają w sobie nawzajem, w końcu zupełnie tracą kształt). Bernard (Paweł Nowisz) pełni funkcję narratora.