Sąsiedztwo z Niemcami to konieczność otwarcia się na ich kulturę. Tym bardziej że teatr niemiecki jest jednym z najciekawszych w Europie - mówi Anna Garlicka, dyrektor Przeglądu Teatrów Małych Form "Kontrapunkt". Dwa lata temu kostniejący Kontrapunkt wziął ostry zakręt na Berlin, co okazało się przełomem. O szczecińskim festiwalu znów zaczęło się mówić w teatralnej Polsce - pisze Ewa Podgajna w dodatku Gazety Wyborczej "Zachodniopomorskie brama do Europy".
Kontrapunkt, który odbywał się w tym roku w Szczecinie już po raz czterdziesty trzeci, to zaraz po Kaliskich Spotkaniach Teatralnych najstarszy festiwal teatralny w Polsce. Dwa lata temu kostniejący Kontrapunkt wziął ostry zakręt na Berlin, co okazało się przełomem. O szczecińskim festiwalu znów zaczęło się mówić w teatralnej Polsce. Chodzi o wprowadzony do programu Kontrapunktu dzień berliński, podczas którego publiczność zostaje "zapakowana" do kilku autokarów i zawieziona do leżącego ledwie 153 km dalej Berlina, gdzie w swoistym maratonie ogląda w ciągu jednego dnia trzy przedstawienia niemieckie na ich macierzystych scenach. Pomysł narodził się trochę z... braku pieniędzy. Członkom komisji artystycznej, którzy układają program festiwalu, marzyły się spektakle niemieckie na Kontrapunkcie. A berlińska scena należy do jednej z najciekawszych w Europie. Jednak sprowadzenie jednego "Castorfa" pochłonęłoby dwie trzecie budżetu festiwalu. Ta