"Którędy do morza" w reż. Adama Opatowicza w Teatrze Polskim w Szczecinie. Pisze Katarzyna Stróżyk w Kurierze Szczecińskim.
Miasto, w którym obok siebie żyją ludzie pochodzący z Kresów i Niemiec. Miejsce z poplątaną historią, niesprzyjającą budowaniu tożsamości. Pseudometropolia, z której uciekają nawet pomniki, a turyści pytają o drogę nad morze. Szczecin pokazany w najnowszym spektaklu Teatru Polskiego, jest przygnębiający i nie rokuje nadziei na poważniejsze zmiany. "Którędy do morza" to sztuka szczecińskiego prawnika Romana Ossowskiego, wyreżyserowana przez Adama Opatowicza. Anonsowana jako podszyta goryczą groteska o mieście i jego mieszkańcach, miała wpisywać się w trwającą od kilku lat dyskusję o Szczecinie, jego przeszłości i przyszłości. Akcja rozpoczyna się w roku 1979, od przygotowań do budowy Pomnika Czynu Polaków. Później widzom podana zostaje ponura historyczno-publicystyczna piguła: są partyjni cwaniacy, załatwiający dzieciom studia w Moskwie za talony na małe fiaty, jest odwoływanie się do słów papieża, przemówienie generała J