- Lubiłem szkołę, ale lektur z podstawówki nie przeczytałem do dziś. W liceum czytałem to, co mnie interesowało. Schulz, Proust to było olśnienie. Do "Trylogii" podchodziłem trzy razy. Daleko nie zaszedłem - mówił w czwartek w Szczecinie Jerzy Radziwiłowicz
Aktor w ramach "Akademii Nauczycielskiej" spotkał się z nauczycielami i uczniami w SP 61. - W liceum należałem do koła dramatycznego. Graliśmy dużo Wyspiańskiego, Fredry, Shawa. W 11. klasie zdecydowałem zdawać do szkoły aktorskiej. Ale gdybym się nie dostał, nie skoczyłbym do rzeki - mówił Radziwiłowicz. - Nie wiem, dlaczego ten zawód ma tak niesamowite wzięcie. Aktor podkreślał, że nie traktuje teatru jak świątyni. Według niego, to przede wszystkim miejsce spotkania ludzi, którzy myślą w podobny sposób. Uważa, że nie ma tematów, o których nie powinno się w teatrze mówić. Gdyby tak było, z teatrem byłoby źle - stwierdził. Jerzy Radziwiłowicz ukończył studia w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Grał w Teatrze Starym w Krakowie, od 1998 r. jest aktorem stołecznego Teatru Narodowego. Stworzył wiele fascynujących kreacji aktorskich, m.in. przodownika pracy, Mateusza Birkuta, i jego syna, robotnika Stoczni Gdańskiej, w "Człowie