EN

4.03.2021, 11:29 Wersja do druku

Szczecin. Przed premierą "Eugeniusza i Tatiany"

6 marca o godz. 19 Opera na Zamku zaprasza na premierę spektaklu „Eugeniusz i Tatiana –Zakręt". Kolejny spektakl w niedzielę 7 marca o 18.00 oraz premiera online – także 7 marca o 20.30. 

Wkrótce znajdziemy się w świecie miłości. Ale w jakim i w jakich realiach został on przygotowany? O tym opowiadali gospodarze i twórcy na przedpremierowej konferencji.

Od lewej stoją: Pia Partum, Jacek Jekiel, Anna Bańkowska, Jerzy Wołosiuk

Jacek Jekiel – dyrektor Opery na Zamku w Szczecinie: Przepełnia mnie radość i duma, że mogę wreszcie stać przed Państwem. Mierzymy się teraz z czymś, co jest jednym z fundamentów historii opery. Odwołam się do wywiadu, którego ostatnio udzielił Waldemar Dąbrowski (dyr. TW-ON, dop. MJK) w sieci, w Polska Times. Pod każdym słowem mogę się podpisać. Mówił on o tym, co dyrektorzy teatrów czują podczas pandemii. Dla nas jest to trudny czas, w którym musimy mierzyć się z czymś jedynym w swoim rodzaju w naszym doświadczeniu zawodowym. Opera to bardzo skomplikowany organizm, tworzony przez liczne zespoły, które muszą wciąż współdziałać. Trudno jest utrzymywanie tych zespołów w takiej gotowości, by można było pokazać to, co chcemy, na wysokim poziomie. Mieliśmy szczęście, że wtedy, gdy otwarto teatry, mogliśmy zacząć od premiery baletowej z udziałem widzów. To, co Państwo widzą, to nie jest efekt zwyczajnej pracy, to efekt wielu wyrzeczeń, także fizycznych, na przykład pracy solistów na scenie w maskach. Nie mówię tego po to, by oczekiwać szczególnych względów. Ale spektakl „Eugeniusz i Tatiana – Zakręt” powstał w okresie szczególnym i przez całą swoją przyszłą historię będzie okraszony stygmatem czasu pandemicznego. Patrzyłem dziś na scenę i myślałem o Hopperze, którym Pia Partum jest bardzo zafascynowana, i widziałem tę niebywałą samotność, alienację, której wszyscy w czasie pandemii podlegamy, że te więzi, które zostały poprzecinane i gdzieś tam ulokowały się w sieci, mogą w takim stopniu jak przed covidem się nie powiązać. Jeżeli mogę mieć taką nadzieję, że takie spektakle jak ten i uczestnictwo w nich pomoże te węzły znów zapleść, to uznam, że sztuka naprawdę wywołuje cuda.

Pia Partum – reżyser spektaklu, autorka koncepcji kostiumów i scenografii:

Praca nad premierą trwa obecnie dużo dłużej, jest przerywana chorobami, część z moich współpracowników pracuje ze mną „na łączach”, kontaktujemy się przez Zooma. Pracujemy w zupełnie innej rzeczywistości. Z tego wynika także konieczność pocięcia „Eugeniusza Oniegina”, brutalnego „wywalenia” wszystkich zbiorowych scen, czyli praktycznie całego II aktu. To rzecz niebywała w świecie opery. Gdyby nie epidemia, to przypuszczam, że nikt by się nie odważył na usunięcie dużej części dzieła. Ale byliśmy zmuszeni. Szczerze jednak powiem, że w pewnym momencie stało się to dla mnie olbrzymią wartością i wyzwaniem. Jeszcze na etapie pracy w domu, koncepcyjnej, zastanawiałam się, jak to zrobić, by nie było to streszczenie, bryk operowy, coś innego niż „Eugeniusz Oniegin”, którego znamy. Pustka, samotność, to „nic”, które jest pomiędzy, było dla mnie inspiracją i do scenografii, jak tu już wspomniano – inspirowanej Hopperem. Te czarne, puste przestrzenie, w których bohaterowie są wyławiani, na których się skupiamy, powodują, że rzecz staje się intymna, głęboka, skondensowana. Pozwoliłam też sobie dodać, z wielką pomocą Jerzego Wołosiuka, dodatkowe dźwięki do tych wyrwanych scen – pozamuzyczne, realistyczne… To są przejeżdżające samochody, szumy wiatru, świerszcze, osadzające to wszystko w zupełnie innej rzeczywistości, do której w operze zupełnie nie jesteśmy przyzwyczajeni. Przez to można było się z takiego skostnienia uwolnić. Sądzę, że po pandemii też można iść w tym kierunku, nie bać się twórczego podejścia do oper. Zresztą sam Czajkowski „poharatał” poemat Puszkina… Myślę, że to wszystko prowadzi nas do pewnego nowego otwarcia.

Jerzy Wołosiuk – kierownik muzyczny spektaklu, dyrektor artystyczny Opery na Zamku: Można się zastanawiać, czym nasz spektakl będzie różnił się od oryginału. Jak już wspomniała Pia Partum, praktycznie nie występują sceny zbiorowe. Na scenie jest pięciu solistów, pięć głównych postaci: Tatiana, Oniegin, Leński, Olga i Gremin, natomiast pozostałe role są użyte tylko po to, by podkreślić główną oś historii, czyli relację pomiędzy Onieginem i Tatianą. Nie będzie wielkiej orkiestry symfonicznej, jaka jest u Czajkowskiego, będzie zespół kameralny w dość nietypowym składzie: kwartet smyczkowy, klarnet, waltornia i fortepian. Mimo małego składu zabrzmi to bogato. To wyzwanie dla mnie i muzyków, żeby szukać w tym wszystkim innych wartości, kameralistyki, a dla solistów, że nie występują na wielkiej scenie, lecz śpiewają pewien rodzaj liryki wokalnej. Tak więc jest to forma pośrednia pomiędzy kameralistyką a dużym spektaklem operowym. Jeżeli chodzi o fragmenty muzyczne, to żaden hit nie zginął. To opowieść o relacjach pomiędzy osobami i te wątki, w dużej mierze liryczne, selekcja, w dużej mierze wyszły od reżysera, a ja je wygładzałem.


Źródło:

Materiał własny

Wątki tematyczne