Ostatni dzień Festiwalu Artystów Ulicy przyniósł nam jego najjaśniejsze punkty: występy teatrów Derevo [na zdjęciu] i Stella Polaris. Amatorów ulicznej sztuki nie odstraszyło nawet nagłe załamanie pogody.
- Jestem przekonany, że sprawdził się nasz pomysł teatralizowania festiwalu - mówi Dariusz Mikuła, prezes Stowarzyszenia Teatr Kana. - Potwierdza to przede wszystkim liczba widzów, która przez te wszystkie dni odwiedziła Zamek i inne miejsca, w których odbywały się spektakle. I choć program tegorocznego festiwalu wydawał się rzeczywiście imponujący, nie wszyscy są przekonani, że taka formuła w pełni oddaje jego charakter. - Trochę mi brakuje artystów właśnie na ulicach - wyjaśnia Wojtek Mijański, od lat śledzący imprezę. - Pamiętam pierwsze festiwale. Wtedy szczudlarzy i buskerów można było spotkać na głównych ulicach miasta. Zaczepiali przechodniów, włączali ich do swoich happeningów. Teraz żeby ich zobaczyć, trzeba przyjść w konkretne miejsca, specjalnie na pokaz lub spektakl. Potwierdza to fakt, że największe emocje wzbudziły właśnie te przedsięwzięcia, w których dochodziło do wyraźnej interakcji między artystami i wi