EN

31.03.2017 Wersja do druku

Szczecin. Jak "chadza się" do teatru?

Są tytuły, które nie schodzą ze sceny przez kilkanaście lat od premiery. A widzowie pytają w kasie, dlaczego nie ma biletów, skoro spektakl jest dopiero za miesiąc.

Jak radzą sobie szczecińskie teatry? Czy wytrzymują konkurencję kina, telewizji, internetu? Czy grają przy pełnych salach? Czym kokietują widzów? Jak przekonują, że kontakt z żywym aktorem jest wciąż wyjątkowy? Najlepsza farsa - Co by się nie działo na scenie, tragedia czy komedia, to zawsze musi mieć element popisu. Po czym się poznaje aktora, jak jedzie na rowerze? Po tym, że światełko ma na siebie skierowane - zaczyna od anegdoty Michał Janicki. Na małej scenie w Teatrze Polskim od 1999 r. w "Mayday" Raya Cooneya [na zdjęciu] gra przyjaciela londyńskiego taksówkarza-bigamisty, któremu przez wiele lat udaje się oszukiwać dwie kochające go żony. Od 825 przedstawień (premiera była w 1999 r.) tytuł chodzi przy komplecie publiczności. To absolutny rekord na szczecińskich scenach. - To jest świetnie napisane warsztatowo. Anglicy to potrafią. Najlepsze farsy przychodzą stamtąd - mówi Janicki. Stworzyli w "Mayday" znakomity duet z Adamem Dziecin

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Jak "chadza się" do teatru w Szczecinie?

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Szczecin nr 76

Autor:

Ewa Podgajna

Data:

31.03.2017