W Teatrze Polskim we Wrocławiu odbyła się oczekiwana z zainteresowaniem premiera "Trans-Atlantyku" Witolda Gombrowicza. Wypada od razu uprzedzić, chociaż to niekonieczne, że "Trans-Atlantyk" może, ale nie musi widza zdenerwować Bo "Trans-Atlantyk" jest dziełem Gombrowicza, tego samego co go - kto Polak - musi lub nie musi wielbić lub nienawidzić. Bo Gombrowicz - jak wiadomo albo nie wiadomo - był albo nie był wieszczem lub pętakiem, może nawet najbardziej postępowym reakcjonistą, jakiego polska literatura wydała. Szargał świętości, które jak Polska Polską świętościami były, choć nieraz gardłem nam wychodziły. Gombrowiczowi się nimi odbijało jak i wielu innym, ale on nie miał dość kultury, żeby to ukryć, potrafił czknąć i powiedzieć "rzyg!" na najbardziej wytwornym przyjęciu. Taki to już już z niego maestro prowokacji. Wszystko to oczywiście nieprawdą albo też prawdą jest. Gdybyśmy wiedzieli raz na zawsze, co jest prawd�
Tytuł oryginalny
SZCZĘŚCIE KANARKA
Źródło:
Materiał nadesłany
Sprawy i ludzie nr 7