Nie po raz pierwszy okazuje się, że sala z krzesłami i scena oddzielona rampą znudziła się i reżyserom i widzom. Teatry stoją takie same jak przed pięćdziesięciu, stu, i więcej laty, a coraz to ktoś usiłuje wymyślić jakieś rozwiązanie, które by go od nich uwolniło. Jednym z takich pomysłów była niegdyś scena en rond. Obecnie okrągłe estrady otoczone przez widzów już poznikały. W Warszawie powstała i istnieje nadal tylko jedna - mała sala Teatru Ateneum. Jerzy Grzegorzewski inscenizując "Amerykę" Kafki zniszczył właśnie tę scenę. Zastawił ją krzesłami, a za to szeroko rozwarł drzwi do hallu i szatni. Obok maleńkiej, ciemnej widowni zbudował, czy po prostu - otworzył - ogromną, głęboką jak w operze scenę. Jego przedstawienie zaczyna się wspaniale. W ciemności siedzą widzowie, a w jasno oświetlonym hallu zjawiają się ludzie wychodzący z zakończonego dopiero co spektaklu na dużej scenie. Ludzie pędzą do szatni, stają w ogonka
Tytuł oryginalny
Szatnia
Źródło:
Materiał nadesłany
Literatura Nr 11