Keith Warner ukazuje jednostkę zgnieciona przez mechanizmy religijne i polityczne, ale nie tłumaczy, dlaczego lubieżny Grandier w toku akcji przemienia się z sybaryty w męczennika.
"Diabły z Loudun" (1969) Krzysztofa Pendereckiego nie tylko przynależą do kanonu sztuki operowej poprzedniego stulecia, ale podobnie jak chwilkę wcześniej "Pasażerka" (1968) Mieczysława Wajnberga i nieco później "Śmierć w Wenecji" (1973) Benjamina Brittena dzięki sile oddziaływania wybitnej muzyki stały się elementem istotnego dla europejskiej sztuki tematu egzystującego w triadzie arcydzieł literatury, kinematografii i opery. Dzieło Pendereckiego kontrapunktuje i polemizuje z jednoimienną powieścią Aldousa Huxleya, dramatem "Diabły" Johna Whitinga, "Matką Joanną od Aniołów" Jarosława Iwaszkiewicza/Jerzego Kawalerowicza czy "Diabłami" Kena Russella. Inscenizacji opery podejmowali się do tej pory reżyserzy rangi Konrada Swinarskiego (Hamburg, 1969; istnieje zapis spektaklu na DVD) czy Kazimierza Dejmka (Warszawa, 1975). W 2011, po czterdziestu dwóch latach, na prośbę wydawcy kompozytor powrócił do swojego pierwszego dzieła scenicznego. Zgodnie z plan