Teatr Wybrzeże wystąpił w tych dniach z premierą "Ryszarda III", na scenach polskich najczęściej wystawianej kroniki historycznej Williama Szekspira.
Nie kronika jednak jest przedmiotem tego spektaklu. Jest nim mrożący krew w żyłach wykład z teorii spisków i zbrodni. Ryszard żyje dzięki intrygom i zbrodniom swym. I żyć będzie tak długa jak długo świat pozwoli mu na jego nikczemną grę. Do tego momentu łże bezkarnie, bez przerwy. Jedynie z przerwą, kiedy jest na scenie sam i kiedy obmyśla kolejne plugawe koncepty. Jego morderstwa nie są tajemnicą dla nikogo. Ani dla dworu, ani dla ludu. Ale na przecięcie pasma nikczemności nikt się zdobyć nie potrafi. Ta ponura gra skończy się dopiero w chwili, kiedy tyrana opuszczą ostatni poplecznicy. Królestwo za konia! Wtedy siedząca na gdańskiej widowni publiczność musi dobrze nastawić ucha, by usłyszeć słynne wołanie tyrana o konia. Na scenie nikt już wtedy głosu Ryszarda nie słyszy. Nadszedł kres paranoi. Mirosław Baka respektuje intencje Szekspira ("Moje sumienie ma tysiąc języków"). Natomiast wizerunek Ryszarda w jego wykonaniu daleki jest o