Od ponad dwudziestu lat, od pierwszego bodaj Czechowa, od "Mewy" z Teatru Jaracza w Łodzi jesteśmy świadkami wspaniałej kariery teatralnej Jerzego Grzegorzewskiego. Przyjmowanej najpierw dość podejrzliwie, potem z przyzwyczajeniem, teraz z niepokojącą wręcz euforią. Tonacja i temperatura zachwytów niektórych recenzentów "czołowych" dzienników ogólnopolskich przyprawia wręcz o mdłości. Tymczasem najnowszy spektakl Grzegorzewskiego - "Wujaszek Wania", choć bardzo dobry, budzić może pewne niepokoje. Nie mam pretensji do Grzegorzewskiego o to, że tnie tekst klasyka, bo w przeciwieństwie do wielu "literackich" reżyserów, Grzegorzewski wyjątkowo dobrze wie co trzeba zostawić. Nie mam pretensji o to, że nie zajmuje go "psychologia" postaci, bo jest to artysta wyjątkowo błyskotliwie "zamieniający" wszelką psychologię ludzką na "psychologię" teatru, czy szerzej myśląc - sztuki. Nie mam pretensji o to, że ma "własny" stosunek do tradycj
Tytuł oryginalny
Szarża na Wanię
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna nr 78