"Opera za trzy grosze" w reż. Rudolfa Zioło w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Zawsze wydawało mi się, że "Opera za trzy grosze" to sztuka atrakcyjna. Być może niesłusznie. W każdym razie w spektaklu Rudolfa Zioły trudno dostrzec jakąkolwiek atrakcyjność Na scenie jest szaro - dosłownie i w przenośni. Szare ściany, jarzeniowe światło, poszarzałe meble, kurtyna z surowego płótna, kostiumy w stonowanych barwach. Nawet w burdelu jest smutno. Na tym szarym tle jedynie Mackie Majcher (Tomasz Wysocki) wyróżnia się czerwoną kamizelką. Tylko kamizelką, bo postać ta jest równie szara i bez wyrazu jak pozostałe. Rudolfowi Ziole udało się pozbawić Brechtowskich bohaterów wyrazistości, choć wydaje się to trudnym zadaniem. Wszyscy ospale snują się po scenie, mówią powoli, spoglądają boleśnie, uśmiechają się półgębkiem, sugerując, że przeżywają coś głęboko, choć postaci Brechta niezbyt się do takiego przeżywania nadają. Żeby jeszcze to pójście wbrew autorowi było scenicznie ciekawe. Ale nie jest, pozostają tylk