"Śpiewacy norymberscy" Richarda Wagnera w reż. Michaela Sturma w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Piotr Urbański w portalu Kultura u Podstaw.
Publiczność, doceniając wysiłki artystów i oklaskując to, co muzycznie satysfakcjonujące, wzorem zachodnich scen operowych wybuczała twórców inscenizacji. "Śpiewacy norymberscy" na scenie Teatru Wielkiego w Poznaniu to przedstawienie pseudoawangardowe, utwierdzające recenzenta w przekonaniu, że dyrekcja opery winna starannie przemyśleć - wzorem scen niemieckich - zatrudnienie kompetentnego "dramaturga", zwanego u nas swego czasu kierownikiem literackim. Do jego zadań należy m.in. przedyskutowanie z reżyserem propozycji inscenizacyjnej (zwłaszcza pod względem spójności) i wyegzekwowanie jej realizacji. Oczywistością jest stwierdzenie, że podstawowym kryterium oceny inscenizacji jest odpowiedź na pytanie - po pierwsze - o czym jest przedstawienie i czy uda się zamysł reżysera odczytać, a także - to po drugie - czy stanowi ono koherentną całość. Tym razem obie odpowiedzi muszą być negatywne. Co więcej, inscenizacja ta jest szkodliwa. Nie tylko