Dzisiejsze przedstawienie ostatniej sztuki Szaniawskiego na tej scenie, która przypomina wędrowny wóz Tespisa, a może więcej jeszcze kruchą łódź kołyszącą się na obcych wodach - to przedstawienie "Kowala, pieniędzy i gwiazd" jest przedstawieniem jubileuszowym. Szczególny to jubileusz. Można by powiedzieć: jubileusz zaoczny. Odbywa się pod nieobecność solenizanta, na dystans setek kilometrów, poprzez które przerzuca się nikła, przelotna nić mojego głosu. Myślę jednak że ten szczególny charakter nie umniejsza wagi i wymowy wieczoru ale je podwyższa. Nie ma w nim nic z tego co nieraz pobudzało prześmiewców do kpiny: nic ze zdawkowości, utartej konwencji, szablonowej formy. Podyktowała tę uroczystość potrzeba serca, poczucie związku z dalekim pisarzem i dalekim Krajem. Jest w niej prosta, nieodparta oczywistość aktu świadomości. Jest to też święto bardzo skromne, bardzo wewnętrzne, jakby domowe. I tym przystaje do stylu Szaniawskiego, do styl
Tytuł oryginalny
Szaniawski- jubilat
Źródło:
Materiał nadesłany
Wiadomości nr 634 (Londyn)