Zagubili się aktorzy, zagubili się widzowie, zagubili się wreszcie pracownicy techniczni, którzy nie nadążali z donoszeniem rekwizytów - o "Tajemniczym ogrodzie" w reż. Cezarego Domagały w Teatrze im. Mickiewicza w Częstochowie pisze Julia Liszewska z Nowej Siły Krytycznej.
"Tajemniczy ogród" Frances Hodgson Burnett - wielokrotnie adaptowany na scenę i filmowany, doczekał sie premiery na częstochowskich deskach. Niestety z desek tych reżyser Cezary Domagała zbił trumnę, do której gwoździami okazali się: scenograf i choreograf. Przedstawienia nie zdołała nawet wskrzesić niezła muzyka i w miarę równo grający aktorzy (świetna Małgorzata Marciniak). Zawiodła koncepcja reżyserska. To, co miało być walorami przestawienia, utrzymanego w konwencji musicalowej, okazało się jego minusami. Reżyser dopasowując powieść do potrzeb teatralnych, rozbił ją na wiele bardzo krótkich scenek, co z kolei wymusiło częste zmiany dekoracji. Zbyt częste, co kilka minut - w efekcie 32 zmiany, nie pozwalały skupić się na treści, gubiąc nie tylko główny wątek (odkrycia przez Mary tajemniczego ogrodu i co za tym idzie - przemiany ludzkich dusz zagubionych w mrokach siedziby Misselthwaite), ale i bezpowrotnie zatracając magię bijącą