To jest przedstawienie jak szwajcarski zegarek: wszystko w nim do siebie pasuje, działa bez zarzutu, budzi podziw akuratnością i zharmonizowaniem elementów. Nieczęsto to można powiedzieć o przedstawieniach w teatrach warszawskich, osobliwie szekspirowskich.
Szekspir służy ostatnimi czasy do popisów pomysłowości reżyserskiej, niewiele mających wspólnego z wystawianymi dramatami. A w najlepszym wypadku do wykazywania, że bez natrętnego uwspółcześniania za pomocą kostiumu i innych zewnętrznych zabiegów (przenoszenie scenerii w dzisiejsze warunki na przykład) w ogóle takiego Szekspira nie da się "uratować". Zgoła inaczej do Szekspira podchodzi Andrzej Wiśniewski, reżyser brytyjski, choć z Warszawy, po dwudziestu kilku latach z sukcesem spędzonych w Albionie debiutujący właśnie na scenie Teatru na Woli "Wieczorem Trzech Króli" Dla niego Szekspir nie jest, oczywiście, kapliczką albo nienaruszalnym skarbczykiem muzealnych rozwiązań. Nic z tych rzeczy. W Szekspirze poszukuje i - co ważniejsze - odnajduje nieustannie żywe, inspirujące motywy. Aby je unaocznić nie posiłkuje się adaptowaniem jego dramatów na modłę współczesnych scenariuszy filmowych, ale poszukuje żywej formy teatralnej, która uniesie w