Miłośnicy kina, gotowi nie spać po nocach dla pokazywanych o tej porze w telewizji czeskich filmów, wiedzą, że rzecz jest warta takiego zachodu. Bo do niedawna tylko w czeskim kinie można było spotkać ludzi, którzy choć mówią innym językiem, są nam bliżsi od tych, co mówiąc po polsku, sprawiają wrażenie istot z innej planety.
Ostatnia premiera zielonogórskiego teatru - repertuarowy strzał w dziesiątkę - pokazuje, że odnosi się to także do dramaturgii. Na czym polega ów fenomen szczególnego słuchu sąsiadów na zwyczajnych ludzi, nie wiem. Być może tajemnica tkwi w słowach, jakie padają ze sceny: "nieważne, jak żyjemy, ważne czy mamy ze sobą kontakt". Wychodzi na to, że czescy twórcy nie stracili kontaktu z tymi, dla których tworzą. Znany dotąd z ekranu Petr Zelenka napisał sztukę o tym, co dzieje się z człowiekiem wrzuconym w nowy system życia. Bo choć w jego sztuce nie ma polityki (poza wspomnieniem dziecięcej zabawy: strzelania z palca do polityków) widz bezbłędnie rozpoznaje "planetę", z której są bohaterowie. Tak samo, jak on samotni i zagubieni w nowej rzeczywistości, tak samo chaotycznie szukający kawałka twardego gruntu, odrobiny miłości i prawdziwego szaleństwa w niby normalnym świecie. Scena jest umownie podzielona na klatki mieszkań. Rodziny, która ch