"Tartuffe albo Szalbierz" w reż. Bogdana Toszy w Teatrze im. Juliusza Osterwy w Lublinie. Pisze Paweł Próchniak w Zeszytach Literackich.
Tartuffe to zło ubrane w maskę dobra, podłość w kostiumie pobożności. Molier powiada, że kogoś takiego wpuściliśmy do naszych domów. Karmimy go, przymilamy się do niego. Szalbierz jest pewny swego, bo dobrze rozumie naszą słabość, dobrze wie, że obłuda bez trudu bierze górę nad prawdą. Nie musi uciekać się do podstępów. Wystarczy mu tupet. Łatwo zapominamy, że piekło wybrukowane jest bigoterią, a kieruje nami groza jałowego życia, w którym - tak widzi to Molier - kobiety radzą sobie, jak potrafią, mężczyźni wychodzą zaś na durniów. Machina puszczona w ruch przez szalbierza sprawia, że zło triumfuje - z żelazną konsekwencją, bez trudu, w majestacie prawa. Rujnuje nasze życie. I nie byłoby przed nim żadnego ratunku, gdyby nie słynna finałowa wolta, która odwraca niechybny bieg rzeczy. Jest jak obrót klucza w zamku. Król przejrzał szalbierza. Stając ponad prawem, odwracając wszystko jak w lustrze - przywraca ład. Podłość prz