"Macica" w reż. Piotra Szczerskiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach i "Szajba" w reż. Anny Trojanowskiej w Laboratorium Dramatu w Warszawie. Pisze Jacek Sieradzki w Przekroju.
Młode autorki piszą niezłe sztuki, teatry je marnują. Cechą teatru spod znaku "Shopping and Fucking", "Pokolenia porno" i podobnych dzieł był kliniczny brak dystansu do siebie i rzeczywistości. Ze zwierzęcą powagą (podszytą melodramatem) teatr karmił widownię obrazkami społecznej opresji i psychicznej depresji, powielając stale zestawy nieszczęść. A gdy chciał rozśmieszyć, ciskało go pod drugą ścianę: wygłup. Spektakle umiejące łączyć celne obserwacje z rozsądnym dystansem i dramat z sarkastycznym humorem - jak "Koronacja" Modzelewskiego w Laboratorium Dramatu - można było zliczyć na palcach jednej ręki. W ostatnich tygodniach coś się ruszyło. Pojawiły się sztuki młodych polskich autorów (ściślej - autorek), w których znów doszła do głosu autokpina, trochę obronna, trochę gorzka. W "Macicy" Maria Wojtyszko sportretowała młodą dziewczynę, dziecko stanu wojennego, noszącą w łonie własnego potomka, a wciąż zadającą otoczeni