,,Szajba" Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk, a jeszcze bardziej inscenizacja tej sztuki przez Jana Klatę, to nie jest gra z teatralną konwencją. To teatralna konwencja w czystej postaci. I trzeba się z tym faktem pogodzić natychmiast, albo zrezygnować z uczestniczenia w spektaklu, który miłośników skodyfikowanych znaków teatralnych przyprawi o ból głowy. ,,Szajba", zaprezentowana w poniedziałek na IX Festiwalu Dramaturgii Współczesnej "Rzeczywistość przedstawiona" w Zabrzu, to skrzyżowanie politycznej fikcji z telewizyjnym show w stylu Majewskiego. Teatr absurdu, przyprawiony grubym żartem (w tym przypadku zaskakująco nierażącym) i inscenizacyjnym chaosem, który zresztą wcale chaosem nie jest, tylko z powodzeniem go udaje.Tekst sztuki nie jest specjalnie oryginalny; tu i ówdzie powiela schematy, znane choćby ze scen kabaretowych. Idealnie za to pasuje do zjawiska, które można nazwać "teatrem Klaty". Reżyser, od lat konsekwentnie przykładający do
Tytuł oryginalny
"Szajba" Jana Klaty
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Zachodni Nr 247