"Czarodziejska góra" w reż. Wojciecha Malajkata w Teatrze Syrena Warszawie. Pisze Tomasz Domagala na blogu DomagalasieKultury.
Moje problemy z przedstawieniem "Czarodziejska Góra" w reżyserii Wojciecha Malajkata są trojakiej natury. Dotyczą samej adaptacji, koncepcji reżyserskiej i scenograficznej oraz celu przedstawienia. Przy okazji pragnę nadmienić, że mówię to z pozycji widza solidnie przygotowanego, gdyż moją wizytę w Teatrze Syrena poprzedziła trzykrotna lektura powieści niemieckiego noblisty. Napisać adaptację 940 stronicowego dzieła - tyle przynajmniej stron liczy mój dwutomowy egzemplarz z 1965 - która oddałaby całą skomplikowaną złożoność przedstawionego świata i zmieściła tę złożoność w trzygodzinnym spektaklu, jest zadaniem co najmniej karkołomnym, jeśli wręcz niemożliwym. Jedyną drogą ratunku jest wybranie jakiegoś wątku i konsekwentne jego przeprowadzenie. Oczywiście z zastrzeżeniem, że wybór ten będzie przemyślany i świadomy. Na potrzeby spektaklu w Syrenie adaptacją zajęło się aż trzech panów: Tomasz Chyła, Wojciech Malajkat i Marcin