Eugeniusz Korin jest reżyserem młodym i - jak to się rutyniarsko powiada - wielce obiecującym. Opinię tę formułuję po obejrzeniu dwu jego prac (może i Korin coś więcej robił, ale ja tego nie widziałem). Nader krucha to podstawa wydawania sądów, ale przecież nieco faryzejskie byłoby powstrzymywanie się od sądzenia. Mniemam tedy, co mniemam, a z tego mniemania spowiadam się tym skorzej, że pisać mam o drugiej ze wspomnianych prac, o inscenizacji "Trans-Atlantyku". Oceniając Korina, ulegam chyba podszeptom Gonzala, namawiającego a naszeptującego: "Oj, wypuścić Chłopaków z ojcowskiej klatki, a niech i po bezdrożach polatają, niechże i do Nieznanego zajrzą! (...) Hajda, hajda, wypuśćcie wy Chłopaków swoich, niech Lecą, niech Pędzą, niech Ponoszą!". Myślę więc sobie, a niech i Korin pędzi, niech ponosi, niech zajrzy do Nieznanego. Przecież i tak - wcześniej czy później - Synczyzna staje się Ojczyzną. Jako że Bunt się Ustatecznia.
Tytuł oryginalny
Synczyzno, gdzie ojczyzna twoja?
Źródło:
Materiał nadesłany
Odra nr 12