- Nazwałbym go symfonikiem - JERZEGO GRZEGORZEWSKIEGO wspomina kompozytor Stanisław Radwan.
Zacznę od kwestii nieprawidłowego i nieprawdziwego klasyfikowania jego teatru jako dzieła plastyka i malarza. Jerzy Grzegorzewski szanował słowo i jest jednym z największych twórców teatralnych, którzy na nowo odkryli jego wartość na scenie. Repertuar, jaki proponował, wskazywał, że bardzo chciał odnowić klasykę polską i ocalić dla nas myśli najwybitniejszych Polaków. Otwierając dyrekcję w Teatrze Narodowym, nieprzypadkowo powiedział, że będzie to dom Wyspiańskiego. Ale w całej twórczości uczynił go patronem zupełnie unikalnego w naszej dramaturgii i historii teatru związania słowa z obrazem. To była największa pasja Grzegorzewskiego. Mam nadzieję, że pustka, jaka powstała po jego śmierci, sprowokuje młodych kolegów do refleksji nad przesłaniem o potędze polskiej dramaturgii i poezji, która się nie zestarzała. Tylko trzeba podejść do niej inaczej i tak śmiało jak Jurek. Nieprawdopodobna była dynamika rozwiązań przestrzennych Grz