Teraz, z perspektywy czasu rozumiem te niechęci wobec Pucciniego, które z biegiem młodych lat stały się nawet jakimi urazem. Rozumiem, że wina leżała nie tylko po stronie Pucciniego. Zbyt wiele napisano o podejrzanych wdziękach tej twórczości, o skłonnościach do przesadnie rozdzierających fabuł i manipulowania emocjami słuchaczy przy pomocy bezwzględnych efektów teatralnych, obliczonych głównie na wyciskanie łez - by można tu jeszcze coś dodać. Warto natomiast dodać, iż źródłem niechęci do Pucciniego stała się pewna maniera wystawiania oper Pucciniego, akceptowana przez samego Maestra (zmarł w roku 1924, był więc świadkiem wystawiania swych dzieł, był niemal "naszym współczesnym") nastawiona na dociskanie pedału emocji, na skrzętne dobywanie i podkreślanie wszelkich czułostkowości i sentymentalizmów, co przy określonych predyspozycjach fizycznych niektórych śpiewaków dawało efekty zgoła komiczne. Przypominam sobie in
Tytuł oryginalny
Symfonia Pucciniego
Źródło:
Materiał nadesłany
Nurt nr 3