„sweet & romantic” Wery Makowskx i Jakuba Zalasy w reż. autorów w TR Warszawa. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Historia nie jest jakoś specjalnie pogmatwana – najkrócej mówiąc mamy opowieść o miłości, o tym - co dla miłości jesteśmy w stanie zrobić, a – czego nie. Jednak środki, za pomocą których twórcy tę opowieść snuli, wydały mi się użyte mocno nieproporcjonalnie, bo nadmiar kiczu, z jakim mamy do czynienia, pozwala postawić całkiem sensowną tezę, że ten spektakl to pastisz, kłopot, że - nie wiadomo pastisz czego. Może Abby, co mnie zasmuciło, gdyż lubię Abbę, a poza tym jeśli faktycznie – byłoby to pójściem na łatwiznę, bo przecież ONI sami byli pastiszem. Pewna taka nieporadność artystyczna wydała mi się również świadomie przeprowadzoną prowokacją, nie odgadłem jednak kogo i do czego miało to sprowokować.
Monolog Rafała Maćkowiaka, takie credo mężczyzny, który też potrzebuje mieć chwile słabości, odnalazłbym (jako i mężczyzna, i widz) najmocniejszym punktem tego przedstawienia, gdyby nie to, że czegoś tak naiwnego nie słyszałem od lat, zaś najlepiej moim zdaniem uszyta rola Mamusi była mocno przerysowana, co przecież także było działaniem celowym. Może zatem w tym spektaklu ważne było zupełnie co innego? Coś, czego nie udało mi się dostrzec? No może.
Szkoda tylko, że zrobiono wszystko, żebym emocji, o których jest ten spektakl, kompletnie nie poczuł. Po prostu nie złapałem fazy.