"Słodkie lata pięćdziesiąte". Tytuł jest prowokacyjny i równie prowokacyjna jest zawartość spektaklu. Andrzej Strzelecki potraktował temat według amerykańskiego wzorca: wszystko można zawrzeć w formie musicalu, jeśli tylko publiczność zechce zapłacić za bilety. Trzeba więc "Sweet Fifties"oglądać jak amerykański musical, zapominając przynajmniej na dwie godziny o tym wszystkim, co o latach pięćdziesiątych wiemy z przekazów rodzinnych i coraz liczniejszych publikacji historycznych. Trzeba po prostu nastawić się na zabawę w rytm stepowania i boogie-woogie. A wtedy trudno oprzeć się urokowi tego przedstawienia, swingującej muzyce, czysto i harmonijnie zaśpiewanym piosenkom, choreografii, która z odległego od centrum Warszawy Targówka przenosi nas na nowojorski Broadway, dowcipnym scenkom parodiującym zebranie ZMP lub przesłuchanie w UB. Wtedy można podziwiać efektowną i zarazem funkcjonalną scenografię i eleganckie kostiumy a la Hu
Tytuł oryginalny
SWEET FIFTIES
Źródło:
Materiał nadesłany
Razem nr 1