To jeden z najbardziej zaskakujących spektakli politycznych - pisze w felietonie dla e-teatru Igor Stokfiszewski
Nieuchronnie zbliża się sezon radykalnych podsumowań roku mijającego na scenach. Owszem - mam swoje typy, ale nie potrafię zawrzeć ich w na tyle spójną konstelację, by dość skutecznie ukazać różnicę, podobieństwo, wystosować ocenę. Jest jednak spektakl, który zajmuje szczególne miejsce w mojej pamięci. Spektakl, o którym nie zdecydowałem się pisać, choć wiele mi przysporzył intelektualnych podniet. Dziś wracam do niego, gdy przebiegam pamięcią maraton wydarzeń minionych teatralnych miesięcy. A skoro o maratonie mowa: to istny spektakl-maraton. Ponad czterogodzinny event, który wydarza się w przestrzeniach nowohuckiej Łaźni. Mowa o kolektywnym przedsięwzięciu, pod opieką Marcina Wierzchowskiego pod tytułem "Supernova. Rekonstrukcja". Najpierw widzowie wprowadzani są do podziemi teatru - muzeum naszych czasów, które założone zostało w 3209. Tam kustosze w charakterystycznych białych kombinezonach odprawiają rytuały poznania naszego świa