Pierwsza odsłona krakowskiego festiwalu Boska Komedia to nie tylko próba zdefiniowania teatru polskiego, to także poszukiwanie sposobów na dotarcie do polskiego społeczeństwa. Festiwal zakończył się sukcesem - zarówno dzięki skrupulatnej introspekcji, jak i bezwstydnej promocji - pisze Peter Crawley w The Irish Times.
Gdy rześką krakowską nocą dobiegał końca spektakl zamykający pierwszy międzynarodowy festiwal teatralny Boska Komedia, trzynastu członków jury o odpoczynku mogło tylko pomarzyć. Zamiast tego, gdy o północy skończył się epicki "Factory 2 w reżyserii uznanego twórcy Krystiana Lupy, kolejne trzy godziny sędziowie spędzili na zagorzałej dyskusji o jedenastu spektaklach, które wzięły udział w pierwszym w Polsce konkursie w formule showcase. Oceniano reżyserię, scenografię, grę aktorską oraz pomysł na każdy ze spektakli. W końcu, około trzeciej nad ranem, wydano werdykt, kontynuując dyskusję przy barze aż do 6 nad ranem. Paru sędziów, których energia wystarczyłaby do zasilenia polskiej sieci energetycznej, postanowiło wcześniej zakończyć celebrę, by następnego ranka udać się na zwiedzanie obozu Auschwitz. Boska Komedia, obfity, trwający tydzień festiwal prezentujący zarówno to co w Polskim teatrze najlepsze, jak i garść produkcji mi