Bohaterka tłumu, kobieta mit, super Maria - tak określają Marię Skłodowską-Curie twórcy spektaklu "Skłodowska. Radium Girl" opartego na biografii noblistki. Wizerunku i życiorysu słynnej Polki nie obejmują już prawa autorskie. "Przynależy ona do strefy publicznej" - mówią ze sceny aktorzy Teatru Papahema - "możemy jej używać" - o spektaklu Agaty Biziuk w Teatrze WARSawy pisze Marta Żelazowska z Nowej Siły Krytycznej.
Twarz Marii, tak dobrze znana nam z fotografii zmieszczonych w szkolnych podręcznikach, staje się materiałem multimedialnego eksperymentu (projekcje Patryk Bychoski). Smutna kobieta z upiętymi misternie w kok kręconymi włosami, rozpada się na kilkanaście kawałków, by za chwilę połączyć się w całość, zmultiplikować, wchodzić w relacje z pojawiającymi się obiektami, między innymi ogromnym sercem. Jest jak Marilyn Monroe z serii portretów Andy'ego Warhola - wytworem masowej kultury. Powielanie, ingerowanie w wizerunek noblistki pozbawia go indywidualności, tajemniczości, przeobraża w masowy produkt, ikonę, superbohaterkę, która staje na pomniku z ręką wniesioną do góry w geście Supermena. Skłodowska jest też postacią dramatyczną. Kazimierz Żorawski łamie jej serce postępując zgodnie z wolą rodziców, czyli rezygnując z małżeństwa z pochodzącą z niezamożnej rodziny guwernantką. Maria postanawia więc poświęcić się przedmiotom ścis�