EN

1.04.2008 Wersja do druku

Sunt lacrimae historionis

Osiemnastu aktorów w przestrzeni "Factory 2" to fenomenalna orkiestra. Trudno mówić tu o pierwszych skrzypcach, protagonistach - wszyscy, bez wyjątku, mają bardzo intensywny udział w przedstawieniu, doprowadzając do perfekcji swoje zróżnicowane temperamenty i możliwości sceniczne. Największą zaletą spektaklu nie jest genialny portret amerykańskiej cyganerii z czasów Warhola, ale czerpanie na żywo, nieraz w prowokacyjny sposób, z potencjału kilkunastu zdeterminowanych, rozszalałych scenicznie wykonawców, którzy grają siebie (aktorów Starego Teatru, aktorów Krystiana Lupy) oraz idoli nowojorskiej bohemy, grają do widza - i do siedzącego w ostatnim rzędzie reżysera, równocześnie do kamery i do partnera, ironicznie i śmiertelnie serio, precyzyjnie, z rzadko spotykaną wirtuozerią i brawurą, ale też niespokojnie, neurotycznie, impulsywnie. Grają i przekraczają granicę bezpieczeństwa, jaką daje tekst i gotowa konstrukcja postaci, balansując na skraju

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Sunt lacrimae historionis

Źródło:

Materiał nadesłany

Didaskalia-Gazeta Teatralna nr 84

Autor:

Dorota Jarząbek

Data:

01.04.2008

Realizacje repertuarowe