"Zbrodnia i kara" w reż. Grigorija Lifanova w Teatrze Powszechnym w Radomiu. Pisze Katarzyna M. Wiśniewska w Gazecie Wyborczej - Radom.
Czy ludzi można podzielić na lepszych i gorszych? Czy człowiek jest w stanie zabić i żyć dalej w zgodzie ze swoim sumieniem? 730 kroków, tyle dzieli mieszkanie Rodiona Raskolnikowa od drzwi lichwiarki. Czy przekroczy próg człowieczeństwa? Niespełna dwa tygodnie temu na małej scenie "Powszechnego" odbyła się premiera "Zbrodni i kary" w reżyserii Grigorija Lifanova. Przedstawienie grane jest teraz niemal codziennie o godz. 11. To zapewne ukłon w kierunku szkół średnich, bo w kanonie lektur powieść Fiodora Dostojewskiego jest wciąż sztandarową pozycją. Ale inni widzowie, w końcu niektórzy przecież pracują, nie mają szansy zobaczyć w radomskim teatrze czegoś, co wreszcie nie jest bajką, farsą czy widowiskiem muzycznym. Szkoda. Ale wracajmy na widownię. Mroczne petersburskie zaułki i przyćmione światło rzucane przez uliczne latarnie potęgują przeczucie, że wydarzy się coś strasznego. W tle słychać posępną melodię i... brzęczenie much