Ostatnio ostro skrytykowałem stołeczną Operetkę za musical "Trzej muszkieterowie" z nudnym librettem i banalną muzyką. Na naganę zasłużyła fatalna, dykcja aktorów i niestaranne przygotowanie spektaklu. Z prawdziwym więc zadowoleniem konstatuję, że Operetka Warszawska osiągnęła obecnie sukces, znakomicie wystawiając "Rose-Marie" Rudolfa Frimla. Ileż warszawskich wspomnień wiąże się z twórczością tego kompozytora! W spalonym później przez hitlerowców Teatrze Letnim, oglądałem w 1937 roku "Króla włóczęgów" Frimla z udziałem słynnego tenora Opery Warszawskiej Jerzego Czaplickiego. Występowali w tej operetce także wybitni artyści dramatyczni: Dobiesław Damięcki (ojciec dwóch czynnych obecnie aktorów) i Janina Brochowiczówna. Polskie teksty piosenek napisał Julian Tuwim. A. "Rose-Marie"? Słuchałem arii z tej operetki, śpiewanych w latach trzydziestych przez sama Lucyną Szczepańską, nazywaną wówczas "słowikiem Warszawy". (Pani Szczep
Tytuł oryginalny
Sukces w Operetce
Źródło:
Materiał nadesłany
Ilustrowany Kurier Polski nr 216