Na dobrą sprawę można by powiedzieć, że dla Teatru Narodowego sukcesy odnoszone w metropoliach Europy i recenzje pełne uznania, stały się rzeczą zwykłą. A przecież aktorzy tego teatru wracają teraz do Warszawy z uczuciem zadowolenia po sukcesie równie trudnym, co oczekiwanym. Zdobyli Bratysławę i Pragę. Publiczność wybredną, chłodną i kapryśną. Po czwartkowym przedstawieniu "Namiestnika" kurtyna podnosiła się 20 razy. Później zawisła nad głowami aktorów, odwzajemniających oklaskami owacje publiczności. Wielkie bukiety goździków, słowa podzięki, i znowu oklaski. Uznanie nieco chłodniejsze, wyrozumowane, znaleźć można w wypowiedziach krytyków. Ale wydać się one mogą chłodniejsze jedynie w zestawieniu z entuzjazmem widowni, który największy był po Reju, Witkacym i Hochhucie. Czegoś podobnego nie słyszałem jeszcze w praskich teatrach. Zdawało się, że w ogóle nie istnieją bariery językowe. Aktorzy je przełamali. Poziom Teatru N
Tytuł oryginalny
Sukces Teatru Narodowego w Pradze
Źródło:
Materiał nadesłany