"Ragtime" w reż. Marii Sartovej w Gliwickim Teatrze Muzycznym. Pisze Monika Foltyn w Nowinach Gliwickich.
Trzy godziny to niewiele, by pokazać narodziny współczesnej Ameryki. Ale reżyser Maria Sartova ("Hello, Dolly!", "42nd Street") poradziła sobie z tym doskonale. Być może, to właśnie ograniczenie czasowe wpłynęło na niezwykłą spójność, dynamikę i ekspresję spektaklu. "Ragtime" to kilkuwątkowa opowieść o radościach i przede wszystkim rozczarowaniach rzeczywistością w wyśnionej Ameryce, gdzie życie miało być proste i pełne łatwych sukcesów. "Ragtime" jest szybkim i celnym obrazem najbardziej charakterystycznych przedstawicieli amerykańskiego społeczeństwa. To historia Tateh - żydowskiego imigranta z Europy Wschodniej, ciemnoskórego, przemocą walczącego o sprawiedliwość pianisty - Coalhouse Walkera Jr. i anarchistki Gemmy Goldman. Z drugiej strony jest zamożna rodzina białych przedsiębiorców i sławy ówczesnych amerykańskich gazet, jak prestigitator Harry Houdini i gwiazda wodewilu Evelyn Nesbit. Są też trybiki w fabryce Forda, ciemne dzieln