Opera Wrocławska rozpoczęła sezon od nowej edycji opery Giuseppe Verdiego "TRAVIATA". Nowa scenografia Xymeny Zaniewskiej, nowa inscenizacja i reżyseria Adama Hanuszkiewicza, również nowa interpretacja muzyczna dyrygenta José Marii Florencio Juniora i nowa choreografia Emila Wesołowskiego.
Plotki towarzyszące temu przedsięwzięciu potęgowały zainteresowanie. Wszyscy oczekiwali czegoś szokującego bądź skandalicznego, czegoś, co będzie jednoznaczne z klęską lub z sukcesem. A jak było? Już od pierwszych taktów operowego wstępu było inaczej. Pantomimiczna scena rozgrywana na tle muzyki była zapowiedzią przyszłego dramatu. Stworzone przez Hanuszkiewicza nieme postacie - diabolicznego Maestro di cerimonia i Magdaleny - określiły charakter całego spektaklu, oscylującego między symboliką, baśniowością i farsą. Była to więc inna "Traviata" niż ta, do której przywykliśmy. Czy jednak była aż tak szokująca jak głosiły plotki? W moim odczuciu nie było nic takiego, a nawet odniosłam wrażenie jakby reżyser wycofał się ze swoich zamierzeń w połowie drogi. Dlaczego, na przykład Alfred w duecie miłosnym rozbierany przez Violettę pozostał w smokingowych spodniach, a nie w dezabilu jak ona? A swoją drogą żal mi było Violetty, że maj