EN

5.02.1994 Wersja do druku

Sukces bez miary

Próbowałam zmierzyć, jak długo trwają oklaski warszawskiej publiczności po spektaklu "Czerwone nosy", ale zegarek mi stanął. I dobrze! Sama mogłam bić brawo i cie­szyć się sukcesem ulubionego spe­ktaklu na Warszawskich Spotka­niach Teatralnych. Tamtejsza publiczność podo­bno nie urządza stojących owa­cji, więc i teraz nie wstała. Nie wiem, czy ma to świadczyć o wy­robieniu, czy o powściągliwości. Ilu widzów, tyle odbiorów przedstawienia. Czasem jednak ludzie po obu stronach rampy mają poczucie, że staje się coś ważnego, że się spotykają. Myślę, że tak właśnie było poniedziałko­wego wieczoru w warszawskim Teatrze Dramatycznym. Poz­nański Teatr Nowy pokazał war­szawiakom "Czerwone nosy" Pe­tera Bernsa w reżyserii Eugeniu­sza Korina. W pospektaklowych rozmowach pojawiały się głosy, że to najważniejsze przedstawienie Spotkań, bo jest w stanie dotknąć widzów, powiedzieć im o świecie coś ważnego. Małżeństwo w średnim wi

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Sukces bez miary

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wielkopolska nr 30

Autor:

Ewa Obrębowska-Piasecka

Data:

05.02.1994

Realizacje repertuarowe