Prawda o konflikcie artystycznych interesów między Antonio Salierim, nadwornym kompozytorem cesarskiego dworu w Wiedniu przełomu XVIII i XIX wieku a muzycznym geniuszem Wolfgangiem Amadeuszem Mozartem, znakomicie opisana przez Petera Shaffera w sztuce "Amadeus", w przedstawieniu warszawskiego Teatru Studio, została, niestety, postawiona na głowie (stąd tytuł). Listę zarzutów otwiera najważniejszy - widz nie znajduje powodu, dla którego reżyser Zbigniew {#os#5967} Brzoza{/#} postanowił uruchomić maszynerię teatralną. Inscenizacja jest doskonale nijaka - nie zmierza w żadnym określonym kierunku i dokładnie nic z niej nie wynika. Grzechem drugim jest brak bohatera. Zbigniew {#os#140} Zapasiewicz{/#} w roli Salieriego od początku pokazuje, jak bardzo swej postaci nie lubi. W jego wykonaniu jest to człowiek zawistny, podły, cyniczny, po kunktatorsku zdążający do wyeliminowania konkurenta. Nawet niebiosa traktuje instrumentalnie.
Tytuł oryginalny
Suedama
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 30