Już drugi raz w tym roku teatr sięgnął po zapomnianą międzywojenną powieść Zbigniewa Uniłowskiego "Wspólny pokój". Przedsięwzięcie warszawskiej Montowni (tym razem we współpracy z Teatrem Studio) pod kierunkiem Waldemara Śmigasiewicza dało rezultat lepszy niż inscenizacja Iwony Kempy w Starym. Jest wyrazistsze, drapieżniejsze, a nade wszystko o wiele bardziej bezlitosne w portretowaniu bohaterów. Tam bon vivant Dziadzia grany przez Marka Litewkę owiany był nieomal mgiełką młodopolskiego spleenu, tu Maciej Wierzbicki rysuje żałosnego kabotyna, którego pozy, kłamstwa i nadęcia łatwo rozpoznać po paru kwestiach. Stukonis (Adam Krawczuk) i ma regularną delirkę; poważny i zatopiony w nauce geodezji Józef (Marcin Perchuć) okazuje się egoistycznym, prowincjonalnym głupkiem. Żenująca jest ta "cyganeria warszawska" AD. 1932, nieporadna i niezgrabna wobec siebie, swoich kobiet, swoich salonoburczych ambicji poetyckich, bezskutecznie rozpędzająca si�
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka, nr 49