Piotr Tomaszuk [nadzieje]
Muszę dać stempel "nadzieje", należy się on debiutantom, choć jego wstąpienie między aktory przyszło dopiero w ostatnich latach, więc w wieku już nie pacholęcym. Widać, jak niespodzianą radość przynosi mu bytność na scenie, już nie postKantorowe prowadzenie i doglądanie przedstawienia, ale granie konkretnych ról. Dla siebie i dla głównego aktora supraskiej sceny, Rafała Gąsowskiego napisał miniaturę "Teatr, którego nie było", odtworzenie wyimaginowanej wizyty, jaką tuż przed śmiercią Stanisław Wyspiański miał złożyć Ludwikowi Solskiemu - z którym niedawno przegrał wyścig o dyrekturę Teatru Miejskiego - by prosić o wystawienie powstałych właśnie "Sędziów". Ze złośliwą frajdą wchodzi w rolę i w ton dyrektora koniunkturalisty wcale nie tylko sprzed stu lat: "Jeden krótki akt, bez przerwy, nie-antyk, i na dodatek o Żydach. No i kto na to przyjdzie? Tego się nie da sprzedać! Nikomu! To klapa będzie!". Świetnie, jadowicie to zagrane,