Agnieszka Roszkowska [na fali]
"Niewysoka, z perkatym noskiem, okrągłą twarzą, z bystrym spojrzeniem pisklęcia niejasno rozumiejącego, w jakiego ptaka zaczyna się przepoczwarzać, snująca się po plaży w nie kończącym się oczekiwaniu. Na co? Na dorosłość?". Cytuję samego siebie ze spisu sprzed wielu lat po premierze kompletnie zapomnianego telewizyjnego spektaklu Krystiana Lupy "Julia", który był jej olśniewającym debiutem. Nie gra wielkich ról w warszawskim Dramatycznym, stała się typową aktorką drugiego planu, ale jej filigranowa sylwetka zdobywa niekiedy centralne miejsce - i to paradoksalnie właśnie powściągliwością, delikatnie zaznaczaną obecnością, raczej pauzami niż krzykiem - na przykład w świetnej, dojrzałej roli świadomej i bezsilnej wobec nieuniknionego nieszczęścia żony Eddiego Carbone w "Widoku z mostu" Arthura Millera (reż. Agnieszka Glińska). W dramacie "I że cię nie opuszczę" Gérarda Watkinsa (reż. Aldona Figura) ma czysto pomocnicze zadania, ale to w�