Wojciech Niemczyk [zwycięstwo]
Gdy młoda krytyka, komentując inscenizację "Widnokręgu" w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach, wydyma pogardliwie wargi, że to tylko takie proste opowiedzenie powieści, bez postdramatycznych i wszelkich innych fikołków, myślę z sympatią o nim właśnie. O tym aktorze, który przed dziesięciu laty zaszokował Kielce w duecie z Tomaszem Nosińskim "Samotnością pól bawełnianych" Koltésa i Rychcika, potem dawał się przebierać w różne dziwne formy przez Wiktora Rubina i wchodzić w groteskowe zadania ze sztuk Mateusza Pakuły, a teraz z ewidentną rozkoszą daje płynąć arcydzielnym frazom Wiesława Myśliwskiego, znajduje frajdę w melodii tych zdań, w ich doskonałej formie. Wątpię, by dyrektor i reżyser Michał Kotański musiał go do tego zniewolić środkami przymusu bezpośredniego. I chciałbym mieć to za normę, że aktor (reżyser, dyrektor) może znajdować przyjemność w przechodzeniu od form nowoczesno-awangardowych do konserwatywno-konwencjonalnych