Mateusz Łasowski [na fali]
Przed czterema laty wraz z Pawłem Łysakiem wyemigrował z Bydgoszczy do warszawskiego Powszechnego, aliści może najlepiej ostatnio obydwu artystom udał się właśnie okazjonalny powrót nad Brdę. Artur Pałyga napisał "Trumpa i pole kukurydzy", inspirowany aktorskimi improwizacjami mini traktacik sceniczny o ekologii, zmianach klimatu, końcu antropocenu i oczywiście o tym, że wszystkiemu są winni źli biali faceci z tytułowym pomarańczowym facetem na czele. Ponieważ twórcy widowiska w Polskim, oprócz ideowej słuszności mieli też na szczęście poczucie humoru, więc monologów amerykańskiego buca, podanych inteligentnie, celnie i z dobrze miarkowaną złośliwością słuchało się jak najlepszej komedii. Zaś zadanie finałowe, czyli Trump najpierw wykąpany w basenie a potem spalony na popcorn, powinno przejść do kanonu aktorskich wyczynów ekstremalnych. "Magnolia" Krzysztofa Skoniecznego we wrocławskim Współczesnym tak efektownej szansy mu nie dała, cho�