Grzegorz Dowgiałło [na fali]
Niewidomy muzyk o nieprawdopodobnym instynkcie scenicznym. Z fascynacją można obserwować, jak odruchowo umie się ustawić na scenie, jak buduje wokół siebie przestrzeń, jak ściąga na siebie uwagę, bijąc w sprawności na głowę partnerów. Jako wokalista i instrumentalista świetnie też wie (i przekłada na aktorstwo), co znaczy wyjść z solówką na pierwszy plan a potem cofnąć się w zespołowy szereg, wie, jak grać codę, jak podprowadzać melodyczną kulminację pod mocny końcowy akord. Ze swoim wyczuciem formy jest podporą spektakli Eweliny Marciniak, a nawet i trochę ich ratownikiem. Bo pech chce, że zawsze go widziałem w dziełach schrzanionych od strony tekstowej: w niegdysiejszym "Gałganie" (wrocławski Współczesny), w tegorocznych "Odysie" (Polski, Poznań) i "Stańczyku" (Rozrywki, Chorzów). Jego kosmiczna energia zasłaniała słowne mielizny, ile się dało; całkiem się nie dało. Ach, zobaczyć go i usłyszeć w literaturze pierwszej klasy! Któ