Irena Dudzińska [mistrzostwo]
Postarzał się tekst Arnolda Weskera sprzed trzydziestu z górą lat "Co się zdarzyło z Betty Lemon". Że starszą panią obdarowano tytułem "Niepełnosprawnej Kobiety Roku", a ona umie się tym tylko denerwować, no i trochę się śmiać? Że jej małżonek, w gębie zadzierzysty socjalista, w głębi duszy jak lewicowego zbawienia pragnął tytułu szlacheckiego? Kogo to dziś może obchodzić? Warto odwiedzić najmniejszą scenę poznańskiego Nowego właściwie jedynie po to, żeby napotkać wzrokiem jej przenikliwe, mądre i lekko kpiące spojrzenie. Posłuchać, jak mówi, jak panuje nad sensem, nad melodią każdego wypowiedzianego słowa. Na malutkiej scenie studyjnej u Aliny Obidniak w Jeleniej Górze grała kiedyś jeden z najgenialniejszych rebusów polskiej dramaturgii - monolog Lucyfera z V aktu "Samuela Zborowskiego" - i cudownie wchodził w głowę sens poetyckich zakrętasów. Minęło z górą trzydzieści lat, a wciąż to pamiętam.